Starcie Kinga Szczecin z Dzikami w Warszawie było pojedynkiem sąsiadów z ligowej tabeli. Zwycięstwo pozwoliłoby jednej z ekip dołączyć do czołówki Orlen Basket Ligi i złapać nieco oddechu nad goniącym peletonem.
Pierwsza połowa nie była najlepsza w wykonaniu Wilków. Gospodarze zbyt łatwo dostawali się pod kosz szczecińskiego zespołu i zdecydowanie zbyt łatwo zdobywali punkty. King miał również problem z zabezpieczeniem zbiórki po nietrafionych rzutach Dzików. Gospodarze mogli ponawiać akcję i w ten sposób notowali kolejne trafienia. Przewaga miejscowych sięgnęła już nawet 11 oczek. Jednak pod koniec pierwszej połowy King zdołał ją zmniejszyć do zaledwie 6 punktów.
Obie drużyny nie trafiły w pierwszej połowie żadnego rzutu z dystansu. W drugiej odsłonie meczu ten element uległ zdecydowanej poprawie. Dla Kinga za trzy trafiali Isaiah Whitehead, Tony Meier oraz Aleksander Dziewa. Szczecinianie wygrali trzecią partię 31:17 i pokazali pazur. Zdecydowanie lepiej prezentowali się też w obronie. Przeprowadzili kilka szybkich ataków.
Obrona to element, który pozwolił Kingowi wygrać cały mecz. Szczecinianie pozwolili rywalom na zdobycie zaledwie 28 punktów w całej drugiej połowie, gdy podczas pierwszej Dziki rzuciły aż 42.
King wygrał 86:70 i zanotował swoje szóste zwycięstwo w tym sezonie PLK.
Dziki Warszawa - King Szczecin 70:86 (21:21, 21:15, 17:31, 11:19)
Dziki: Nick McGlynn 16, Andre Wesson 14, Janari Joesaar 13 (10 zb), Denzel Andersson 10, Rickey McGill 6, Jarosław Mokros 5, Mateusz Szlachetka 4, Grzegorz Grochowski 2, Maciej Bender 0.
King: Przemysław Żołnierewicz 22, Aleksander Dziewa 18, Teyvon Myers 12, Isaiah Whitehead 11, Chad Brown 11, James Woodard 5, Mateusz Kostrzewski 4, Tony Meier 3, Szymon Wójcik Michał Kierlewicz 0.